Mangamaniak |
Wysłany: Wtoth20059 1717 :0120, 2721 WrzPMu5 20052005 Temat postu: Nessie - potwór z Loch Ness |
|
Miejsce jakby stworzone dla sensacyjnych zdarzeń. Przed 10 – 12 tysiącami lat, do końca ostatniego zlodowacenia, jezioro Loch Ness było morskim fiordem. Gwałtowne obsunięcie się skał na skutek ruchów górotwórczych zamknęło nagle drogę do morza. Loch Ness stało się długim, 36-kilometrowym głębokim rowem, którego średnia głębokość wynosi 133 metry, a największa 300m. Szerokość zbiornika nie przekracza 2,5 kilometra. Temperatura wody przez cały rok utrzymuje się w granicach 5,5 – 10°C i – jak sięga ludzka pamięć – jezioro nigdy nie zamarzło. Akwen połączony jest obecnie z morzem krótką i płytką rzeczką River Ness, która uchodzi do zatoki Moray w Morzu Północnym niedaleko miasta Inverness.
Pierwsza wiadomość o istnieniu w Loch Ness jakiegoś nieznanego, zamieszkującego głębiny potwora – ochrzczonego w paręnaście wieków później pieszczotliwym mianem „Nessie” – pochodzi od kronikarzy misjonarza św. Columbana, który w VI wieku krzewił wiarę chrześcijańską wśród plemiona Piktów. Któregoś pięknego dnia znalazł się on nad brzegiem Loch Ness. Według relacji kronikarzy dostrzec miał wówczas wodnego „smoka” ścigającego nieostrożnego pływaka i ocalił go jakimś stosownym, wymówionym w porę zaklęciem. Relacja pochodzi z 565 roku.
Przez następne stulecia wieści o potworze pojawiały się rzadko. Mieszkańcy nadbrzeżnych wiosek niechętnie z resztą mówili o nim, a już wyjątkowo starannie unikali poruszania tego tematu w obecności obcych. Jeszcze na początku lat trzydziestych XX wieku prospekty turystyczne reklamujące okolice jeziora nie wspominały o Nessie, aby nie zniechęcić ewentualnych przyjezdnych.
Wszystko zmieniło się diametralnie w roku 1933, kiedy to ukończono budowę autostrady Glasgow – Inverness, przeprowadzonej wzdłuż północno – zachodniego brzegu jeziora. W wyniku wzmożonego ruchu turystycznego wzrosła gwałtownie ilość doniesień o zaobserwowaniu w wodach Loch Ness jakiegoś „wielkiego i niezidentyfikowanego” stwora. Do końca roku zanotowano około 50 obserwacji. Chyba najciekawsze jest sprawozdanie złożone przez pięcioro świadków – dwie Szkotki, właścicielki nadbrzeżnego domu, i trzech przygodnych kanadyjskich turystów – którzy przez 10 minut z odległości około 900 metrów obserwowali głowę i szyję płynącego stwora. W październiku 1933 roku wielki londyński dziennik „Daily Express” poświecił całą stronę tej sprawie, a radio londyńskie ostatecznie rozpaliło ciekawość emitując serię audycji poświeconych fenomenowi z Loch Ness.
Wieść, która była dotąd skrywana przez tubylców, stała się nagle magnesem przyciągającym przyjezdnych skuteczniej niż dzikość pejzażu czy ruiny paru szkockich zameczków. Nad brzegi Loch Ness zaczęli ściągać już nie tylko Anglicy, ale również ciekawscy z innych krajów i kontynentów. Kapitan jednego z parowców kursujących po Kanale Kaledońskim – Loch Ness stanowi główną jego część – zwierzał się dziennikarzom, że pasażerowie wchodzący na statek zapewniają go gremialnie, iż nie wierzą w potwory, a potem w czasie 3,5 – godzinnego rejsu stoją w komplecie na pokładzie nie spuszczając oczu z powierzchni jeziora.
Wkrótce publiczność miała nową sensację. 12 listopada 1933 roku, w niedzielę, H. Gray, pracownik huty aluminium w Foyer, odbywający spacer wzdłuż jeziora, dostrzegł i sfotografował wychylający się z wody podłużny przedmiot. Spośród pięciu gorączkowo wykonanych zdjęć, cztery były nieudane, piąte zaś przedstawiało „opływowy kształt w fontannie wzbitej wody”. Oprócz entuzjastów, dla których zdjęcie było długo oczekiwanym dowodem istnienia potwora, znaleźli się również sceptycy. J.R. Norma z Brytyjskiego Muzeum Historii Naturalnej uważał, że fotografia przedstawia „pień zgniłego drzewa, który wypłynął na powierzchnie, gdy w jego komórkach wytworzyły się gazy”. Kwestionowano też samą autentyczność zdjęcia. Eksperci z firmy Kodaka, na której wykonano negatyw, wykluczyli jednak możliwość retuszu.
21 kwietnia 1934 roku Londyński „Daily Mail” zamieścił kolejne zdjęcie. Jego autorem był lekarz z Londynu, ppłk Kenneth Wilson. Wszystkie okoliczności wykonania fotografii ujawniono dopiero po jego śmierci, gdyż doktor Wilson, z obawy o swoją praktykę zawodową, nie chciał, aby jego nazwisko wiązało się ze sprawą Nessie.. Nie twierdził zresztą nigdy, że zdjęcie przedstawia „potwora”; sfotografował „coś”, co poruszało się po wodzie, a potem zanurzyło się.
Wilson był hobbystą fotografującym amatorsko ptaki. Wczesną wiosną 1934 roku przebywał wraz z przyjacielem we wschodniej części jeziora, niedaleko Inverness. Znajdowali się właśnie na wysokim, skalistym stoku, około 200 metrów nad lustrem wody, kiedy usłyszeli głośny plusk i w odległości 200 – 300 metrów od brzegu dostrzegli jakiś obiekt poruszający się po powierzchni. Doktor zbiegł na brzeg, aby zbliżyć się do obiektu. Zdążył wykonać cztery zdjęcia. Dwa pierwsze okazały się być zupełnie niewyraźne. Na trzecim wiać małą głowę i długą szyję. Czwarte przedstawia tę samą głowę tuż przed zanurzeniem. Skala (wielkość) i kąt fotografowanego obiektu są inne niż na poprzednim zdjęciu, co dowodzi, że obiekt dość szybko się przemieszczał. Nikt jakoś nie zwrócił na ten fakt uwagi. Naukowcy dopatrzyli się na zdjęciu dryfującego pnia, nurkującej wydry, kormorana, perkoza, bądź też innego ptaka wodnego. Dr R.Ch. Andrews z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej rozpoznał na fotografii płetwę grzbietową rekina ludojada. Rekin miał przedostać się z Morza Północnego do Loch Ness w czasach, kiedy River Ness była znacznie głębsza niż obecnie.
Po krótkim czasie euforycznego zainteresowania tajemnicą jeziora, w następnych latach sprawa potwora uległa niemal zapomnieniu. Doniesienia stawały się co raz bardziej stereotypowe, a ich schematyczność nie budziła emocji. Kilka prymitywnych, czasem śmiesznych fałszerstw – „Daily Mail” opublikował na pierwszej stronie zdjęcia śladów potwora odciśniętych w piasku, które, jak się kazało wkrótce, jakiś dowcipniś wykonał przy pomocy parasola – ostudziło ciekawość opinii publicznej do reszty. W ciągu następnych dwudziestu lat relacje o zauważeniu Nessie odnotowały z rzadka już tylko lokalne gazety.
W 1952 roku odżyła sprawa latimerii, ryby z grupy trzonopłetwych, dochodzącej do kilku metrów długości. Ryby te pojawiały się w okresie dewonu, tj. około 320 milionów lat temu, wymarły u schyłku ery paleozoicznej około 200 milionów lat temu, a ostatnie ich kopalne szczątki pochodzą ze schyłku ery mezozoicznej, sprzed 70 milionów lat. Tymczasem w grudniu 1939 roku nieoczekiwanie wyłowiono żywą latimerię w okolicach East London w południowej Afryce. Okazało się, że latimeria do dziś jest dość często spotykana w Oceanie Indyjskim, łowią ją tamtejsi rybacy, a na miejscowych targowiskach nie należy wcale do rzadkości. W roku 1957 dr Anton Brunon opisał po raz pierwszy odkrycie małego mięczaka neopiliny, rzekomo wymarłego od czasu ery paleozoicznej, którego w 1951 roku wyłowił u wybrzeży Kostaryki duński statek oceanograficzny „Galatea”. Przypomniano sobie też do dziś żyjącego na Nowej Zelandii prymitywnego jaszczura tuatarę, pochodzącego z paleozoiku. Paleontolodzy zauważyli ostrożnie, że zwierzęta ta są mniej więcej równe wiekiem lub nawet starsze od wielkich dinozaurów. W 1955 roku belgijski zoolog Bernard Heuvelmans stwierdził wręcz: „… nie ma tak pierwotnego zwierzęcia, które nie mogłoby przetrwać do obecnej doby, i w istocie znajdujemy późnych potomków wszystkich prawie grup, które niegdyś bujnie pleniły się na ziemi. Jednakże najlżejsza wzmianka o tym, że jakiś dinozaur, latający gad czy małpolud mógłby przeżyć do naszych czasów, wyprowadza z równowagi większość naukowców”.
Entuzjastom Nessie wystarczyło to w zupełności. Strony gazet znowu zapełniły się spekulacjami na temat wielkiego zwierzęcia – lub zwierząt – zamieszkujących głębiny Loch Ness. Niedługo mieli oni zyskać dodatkowy atut.
W 1960 roku nad brzegiem jeziora zainstalował się z kamerą filmową angielski badacz Tim Dinsdale. Rankiem 23 kwietnia przemierzając jak co dzień brzeg dostrzegł on na powierzchni wody grzbiet jakiegoś wielkiego, żywego zwierzęcia – „długi, obły kształt wyraźnie mahoniowego koloru”. Obiekt poruszał się po wodzie powolnymi, zygzakowatymi ruchami, a w pewnym momencie zanurzył się gwałtownie wzbijając fontannę wody. Dinsdale sfilmował to wszystko z odległości około 1100 metrów.
W czerwcu 1960 roku film pokazała telewizja BBC, a wkrótce potem telewizje wielu innych krajów. Przyjęcie ponownie było bardzo zróżnicowane: od histerycznego niemalże zachwytu, po skrajny sceptycyzm. Niektórzy widzieli na filmie załogową łódź wioślarską, inni płynącą motorówkę. Przewidujący Dinsdale sfilmował wcześniej motorówkę płynącą tym samym i w takiej samej odległości od brzegu co zaobserwowane zwierzę. Różnice był istotne i bezdyskusyjne.
Bezpośrednim następstwem ponownego międzynarodowego rozgłosu, jaki dzięki filmowi zyskała sprawa Nessie, było powołanie Loch Ness Phenomena Investigation Bureau (Biura Badań Fenomenu Loch Ness). Pierwszym sponsorem badań założonych w programie LNPIB był chicagowski Adventurers Club, który wyasygnował na ten cel 5000 dolarów. Amerykańska dotacja od zdjęć lotniczych z RAF-u. Posługując się najnowocześniejszą aparaturą wojskową ustalili oni, że widoczny na filmie obiekt mógł mieć 10-13 metrów długości, nie mniej niż 1,8 metra szerokości oraz 1,5 metra wysokości. Poruszał się z prędkością około 12 mil na godzinę. W ekspertyzie stwierdza się ponadto, że tajemniczy obiekt „nie był na pewno łodzią, kajakiem czy czymś podobnym, ani okrętem podwodnym, lecz prawdopodobnie obiektem żywym”.
Dało to nowy impuls do działania zwolennikom Nessie. Latem nie było dnia, aby przynajmniej kilka osób uzbrojonych w kamery Ne wypatrywało potwora, często na całej powierzchni jeziora. Przyniosło to efekt w postaci ustnych doniesień – 9 czerwca małżeństwo lekarzy z Anglii zauważyło 5 osobników jednocześnie – oraz paru niezbyt przekonywujących filmów, z których żaden w sposób jednoznaczny nie ukazywał zwierzęcia. Autorem chyba najciekawszego z tych filmów był członek LNPIB, R.H. Lowry, który zarejestrował na taśmie charakterystyczną falę układającą się na kształt litery „V”, wywołana przez jakiś duży poruszający się tuż pod powierzchnią obiekt. Dla badaczy z LNPIB był to kolejny cenny dowód potwierdzający istnienie wielkiego zwierzęcia w Loch Ness, dla naukowców był bezwartościowy.
W następnych latach doniesienia zaczynają się powtarzać, a zainteresowanie fenomenem Loch Ness – mino krótkotrwałych sukcesów LNPIB – wyraźnie słabnie. W 1965 roku już zaledwie 9 meldunków, w 1966 – 32, ale w kolejnym roku znowu tylko 19.
W 1968 roku następuje wreszcie przełom – do akcji wkraczają Amerykanie. Dotąd subsydiowali tylko program badawczy LNPIB, teraz zamierzają sami wytropić potwora. Mają ofensywną koncepcję – będą szukać Nessie w jej naturalnym środowisku, pod wodą. Amerykanie – grupa naukowców z Uniwersytetu w Birmingham – są doskonale wyposażeni, dysponują między innymi nowym typem echosondy o zasięgu 24 kilometrów. Jedna z serii pomiarów przynosi długo oczekiwany efekt – tajemnicze echa pochodzące od „dużego obiektu”. Sygnał zanikał i pojawiał się na nowo przez około 10 minut. DR H. Braithwaite, który opracował wyniki badań, piał w sprawozdaniu: „Cały czas obiektowi A towarzyszy obiekt B – echo charakterystyczne dla stada ryb – i obiekt C, nieznanego pochodzenia, poruszający się z prędkością 15 mil na godzinę i nurkujący z prędkością 130 metrów na minutę. Wydaje się, że jego długość wynosiła wiele metrów”. Żadne ze znanych dotąd zwierząt żyjących w Loch Ness nie osiąga takich rozmiarów.
W następnym roku wspomniany już Tim Dinsdale, jeden z najaktywniejszych działaczy LNPIB, wraca do sprawy sprzed siedemnastu lat, do tajemniczej katastrofy, której w 1952 roku uległa łódź „Crusader” z silnikiem o napędzie odrzutowym, na której słynny wówczas angielski kierowca wyścigowy Jon Cobb zmierzał pobić rekord szybkości na wodzie. Dziś o tragedii przypomina pomnik poświecony kierowcy. Ustawiony nad brzegiem Loch Ness dokładnie naprzeciw miejsca, gdzie jego łódź niespodziewanie zderzyła się z zagadkową falą i kapotowała. Jezioro tego dnia było gładkie jak lustro – w innych warunkach Cobb nie mógłby podjąć próby. Nigdy ni wyjaśniono, dlaczego gładka powierzchnia wody nagle zafalowała.Fala była zresztą prawie niewidoczna z brzegu i przyczyna katastrofy „Crusadera” długo pozostawał tajemnicą. Dinsdale zdobył kopię filmu, na którym zarejestrowano próbę. Eksperci przejrzeli film klatka po klatce. Na jednej z nich, poprzedzającej katastrofę, spostrzegli coś, co było niezauważalne w czasie normalnej projekcji – słynną ‘V’- falę, podobną do tej, jaką w 1960 roku zarejestrował Lowry.
Dinsdale, Który fenomenowi z Loch Ness poświecił dwie książki – „Loch Ness monsters” i „The Leviathans” – w tej drugiej tak sformułował swe domysły dotyczące tego zdarzenia: „Myślę, że jedno ze zwierząt znajdowało się tuż pod powierzchnią. Ryk silnika „Crusadera” musiał je przestraszyć, tak że zaczęło płynąć gwałtownie tworząc 30-centymetrową falę, długa na setki metrów. /…/ Łódź rozwijająca prędkość 200 mil na godzinę może w krótkiej chwili przebyć szmat drogi. Przy takiej prędkości fale o wysokości tylko kilkunastu centymetrów niechybnie spowodują katastrofę”. W starym roczniku „Daily Telegrach”, w numerze, który ukazał się w dzień po katastrofie, Dinsdale znalazł ponadto wywiad z jednym z widzów, który był świadkiem, jak „Crusader” uderzył w trzy kolejne fale. Obserwatorzy siedzący naprzeciw miejsca katastrofy widzieli, jak na moment przed zderzeniem Cobb głębiej wtulił się w fotel.
Lata siedemdziesiąte nad Loch Ness to już niepodzielna Era Amerykanów. W 1971 roku na scenie pojawia się Dr Robert H. Rines, Fizyk i prawnik z Bostonu, dynamiczna osobowość, która na dziesięciolecie zdominuje charakter badań fenomenu Loch Ness. Rines ma poparcie Bostońskiej Akademii Nauk Praktycznych, liczącej 350 członków, oraz wpływowego dziennika „New York Limes”, który zgłosił gotowość pokrycia kosztów ekspedycji. Rines jest ponadto dziekanem Szkoły Prawniczej Pierce’a w Conocord w New Hampshire. Akademia, której przewodniczy, stawia sobie za cel promocję badań w wybitnych dziedzinach wiedzy oraz propagowanie zdobyczy techniki wśród społeczeństwa USA. Zajmuje się ponadto rozszyfrowaniem zagadki wielkich nieznanych zwierząt, zaprzątającej od lat uwagę opinii publicznej.
Oprócz standardowego wyposażenia w sonary, Amerykanie przywożą nowość techniczno – elektroniczną, stroboskopową kamerę do zdjęć podwodnych. Zapowiadają „lato prawdy’ dla Nessie. Wyprawa kończy się pełnym fiaskiem ekipy.
Ale w następnym roku Amerykanie są znowu. Zakładają bazę nad zatoką Urquhart, która stanowi przedłużenie jeziora, w pobliżu wsi Dumnadrochit. W poprzednim dziesięcioleciu właśnie z tych okolic pochodziła większość doniesień o pojawieniu się Nessie. Tym razem stroboskopowa kamera sprzężona z echosondą. I pewnego dnia… SUKCES! Ekran oscyloskopu sygnalizuje obecność jakiegoś znacznych rozmiarów obiektu pod łodzią. W tym momencie kamera wykonuje z bliskiej odległości dwa udane zdjęcia tego samego obiektu.
To jest chyba nareszcie to, na co czekano. Zdjęcia pokazują szeroką, rombowatą płetwę długości około 2 metrów, oraz fragment brzucha wielkiego zwierzęcia. Ciało pokryte się chropowatą skórą. Materiał Filmowy i wyniki sonarowania analizują miedzy innymi czołowi eksperci NASA. Stwierdzają, że zapis oscylografu potwierdza w sposób bezdyskusyjny autentyczność zdjęć. Długość zwierzęcia oceniają na 6-9 metrów, wymiary płetwy – 1,8-2,4 metra długości i 0,6-1,2 metra szerokości. Ogon ma długość co najmniej 2,5 metra. Zdaniem zoologów widoczna na zdjęciu płetwa na należy do żadnego z znanych zwierząt. Badacze z amerykańskiego New England Aquarium Wyrażają opinię, że nie jest to ssak.
W następnych latach Loch Ness przeżywa niemal najazd ekip badawczych z różnych krajów, miedzy innymi zjawiają się po raz pierwszy Japończycy ze swoją elektroniczną supertechniką. Oczywiście rośnie gwałtownie ilość zjeżdżających nad jezioro turystów. Biura podróży zbierają bogate żniwa. Pensjonaty, hotele i rybackie chaty mają komplety gości. Muzeum Nessie Założone w Drumnadrochit przez Rolada Brennera odwiedza każdego sezonu ponad 100 tysięcy zwiedzających.
Corocznie jest też nad jeziorem ekipa Rinesa. W 1975 roku ich podwodne kamery sprzężone z sonarami wykonują wiele zdjęć. Na kilku z nich zarejestrowano ogromne, aktywnie poruszające się obiekty. Jedno, wykonane na zbliżeniu, pokazuje tył zwierzęcia z dwiema płetwami o kształcie nie znanym zoologom.
Teraz już co raz śmielej zaczynają zabierać głos uczeni. Dr Christopher McGowan z Królewskiego Muzeum w Ontario wyklucza hipotezę zakładającą, że Nessie może być ssakiem – wielorybem, ogromną foką, czy delfinem. Zwierzęta te są szczególnie ruchliwe i z pewnością można by je widywać częściej, niż dotychczas widywano Nessie. Poza tym są to stworzenia dobrze znane ludziom. Roy P. Macka, profesor biochemii na uniwersytecie w Chicago i autor wydanej w Stanach Zjednoczonych książki „The Home of the Loch Ness Monsters”, przypuszczają, że może chodzić o odmianę jakiś ogromnych salamander lub trytonów. Na poparcie swej tezy przedkładają współcześnie żyjącą salamandrę japońską, osiągającą długość ponad 1,5 metra, blisko spokrewnioną z ogromnym płazem, którego szczątki odkopano w Anglii w warstwie górnego miocenu. Fauna Loch Ness niewiele się zmieniła od czasu odcięcia zatoki od morza, które nastąpiło po ostatnim okresie lodowcowym. „Nie ma żadnych powodów, dla których ten typ płazów nie mógłby przetrwać przez pliocen (około 9 milionów lat temu) w okres post glacjalny. Nie widać przeszkód, które uniemożliwiłyby jego istnienie w polodowcowym basenie Loch Ness” – stwierdza Lane.
Pojawiają się też hipotezy, że Nessie to wielka mątwa albo gigantyczny bezskorupowy ślimak słodkowodny. Zwolennicy tych teorii powołują się na fakt, że nigdy nie znaleziono żadnych kostnych szczątków potwora. Jest także polski akcent w tym wszystkim – jeden z dziennikarzy PAP zajmujący się fenomenem Loch Ness pisze: „Najprawdopodobniej są to gigantyczne czarne pstrągi zamieszkujące w jeziorze i osiągające niekiedy wielkie rozmiary”. Hipoteza jest typowo wędkarska – największym złowionym pstrągom daleko do długości 1 metra, a egzemplarze półmetrowe uważane są za rekordowe. Dziennikarz nie wyjaśnia, jakie przyczyny miałyby, sprawić te szkockie pstrągi postanowiły rozrastać się do kilku metrów. Teoria, że Nessie jest rybą, ma zresztą więcej zwolenników, choć ichtiolodzy nie potrafią skazać, o jaką ryby mogłoby chodzić. Łososie żyjące w Loch Ness nie przekraczają długości 1,2 metra. Największymi słodkowodnymi rybami Europy są sumy dochodzące do 3 metrów długości i osiągające wagę do 300 kilogramów, ale sumów nie ma w Loch Ness.
Chyba najpopularniejsza jest teoria, że szkocki potwór to gad.
Mała głowa, długa szyja, beczkowy tułów i płetwowate kończyny Nessie zwracają uwagę wielu paleontologów na jej podobieństwo do plezjozaurów, dużych gadów wodnych prowadzących drapieżny tryb życia. Rozwinęły się one w środkowym triasie około 200 milionów lat temu, a ich ostatnie kostne szczątki pochodzą sprzed 70 milionów lat. Plezjozaury były prawdopodobnie żyworodne, gdyż nigdy nie wychodziły na ląd. Miały długą szyję, krępy, okrągły tułów i długi ogon, oraz cztery płetwowate kończyny; wypisz, wymaluj – Nessie. Fakt, że były to zwierzęta morskie, nie zbija z tropu naukowców. Kiedy w wyniku ruchów tektonicznych wydźwignęły się wzgórza Szkocji i Loch Ness zostało praktycznie odizolowane od morza, niektóre z nich mogły się z czasem przystosować do warunków słodkowodnych. Zresztą w szkockim jeziorze niekoniecznie muszą żyć plezjozaury. Należały one do dużej grupy gadów znanej z licznych odmian i gatunków, i wielu uczonych uważa, że w Loch Ness mogła przeżyć jakaś odmiana endemiczna, lokalna, niewystępująca na innych terenach.
Interesującą hipotezę dotyczącą sposobu odżywiania się Nessie sformułował cytowany już wcześniej biochemik Roy P. Macka. Wyciągnął on ciekawe wnioski z faktów, że dno w zatoce Urquhart, gdzie najczęściej widywano potwory, ma bardzo ubogą roślinność, oraz że w zatoce tej , przed wyruszeniem na tarło w górę licznie uchodzących tu strumieni, zabierają się ogromne ławice łososi. Nessie nie może być roślinożerna, zdaniem Mackala, podstawowy składnik jej diety stanowią własne łososie. Uczony obliczył, że w całym zbiorniku przebywa około 1,7 miliona dorosłych łososi o łącznej wadze około 680 tysięcy ton. Ta masa może – twierdzi Macka – wyżywić nie jedną, ale nawet 150 – 200 dorosłych Nessie. Uważa się z resztą powszechnie, że jeśli Nessie istnieje, musi ich być całe stado.
Mimo zajęcia ostrożnego stanowiska, wielu poważnych ludzi nauki zaleca kontynuowanie badań. Dr Christopher McGowan z Królewskiego Muzeum w Ontario mówi: „Nie widzę powodów, aby wątpić w fachowość naukowców z Bostońskiej Akademii Nauk Praktycznych, bądź w autentyczność ich doniesień. Z prawdziwą satysfakcją musze stwierdzić, że istnieje wystarczająca ilość przekonywujących dowodów na obecność niewyjaśnionego fenomenu w Loch Ness – wszystko wskazuje na istnienie wielkich wodnych zwierząt. Zagadka Loch Ness winna być obiektem skonsolidowanych i interdyscyplinarnych badań”. Dr Georgie R. Zug, kierownik wydziału płazów i gadów w instytucie Smithsona w Waszyngtonie, stwierdza między innymi: „Jestem przekonany, że zebrane dane wskazują na obecność jakichś ogromnych zwierząt w Loch Ness, ale nie pozwalają ich niestety zidentyfikować. Mogą one jednak stanowić impuls da dalszych badań flory i fauny Loch Ness. Pozwalają również nie uchodzić za zwykłych szaleńców badaczom interesującym się tym zjawiskiem i pragnącym je wyjaśnić”.
W roku 1975 ma jeszcze jedno znamienne wydarzenie. 11 grudnia tego roku w Pałacu Westminsterskim, który był świadkiem tylu historycznych przemówień i debat, zbiera się Izba Gmin, aby dyskutować nad sprawą… Nessie. Przez prawie trzy godziny świadkowie przedstawiają swe relacje, entuzjaści i członkowie LNPIB prezentują filmy, zdjęcia i wyniki sonarowania, uczeni ich interpretacje i własne hipotezy. Po burzliwej dyskusji, na wniosek dr Rinesa i Sir Petera Scotta – współzałożyciela LNPIB, przewodniczącego Światowego Funduszu na Rzecz Dzikich Zwierząt, syna znanego podróżnika Roberta F. Scotta, angielskiego zdobywcy bieguna południowego – Izba Gmin uznaje mieszkańca Loch Ness za zwierzę realnie istniejące i nadaje mu oficjalną naukową nazwę Nessieteras rhombopteryx – potwór Nessie z rombowatą płetwą.
Rines organizuje kolejną ekspedycję. Przygotowania trwają wiele miesięcy. Na początku czerwca 1976 roku pierwsi członkowie blisko 30-osobowej międzynarodowej grupy instalują się nad zatoką Urquhart. W skład ekipy wchodzi szereg doskonałych specjalistów. Kierownictwo spraw związanych z fotografowaniem powierzono wybitnemu ekspertowi z NASA, Charlsowi W. Wyckoffowi, wynalazcy filmu używanego w czasie rejestracji wybuchów nuklearnych i powierzchni księżyca. W śród aparatów ekspedycji znajduje się automatyczna kamera 16-milimetrowa wyposażona w kolorowe filmy, wykonująca zdjęcia co 15 sekund. Aparat jest wynalazkiem uczestnictwa wyprawy, wykładowcy z Instytutu Technologii w Massachussets, dr Herolda Edgertona, który stosował go wielokrotnie przy filmowaniu zatopionych skarbów i statków, między innymi słynnego „Monitora” z okresu wojny secesyjnej, leżącego w wodach opływających przylądek Hatteras. Z kamerą zsynchronizowany jest inny wynalazek doktora Edgertona – olbrzymie pulsujące reflektory o sile świateł dwukrotnie wyższej niż to, którym posługiwano się w czasie poprzednich badań. Inne kamery funkcjonować będą przy stale świecących się reflektorach zasilanych z lądu. Wszystko to pozwala na efektywną pracę kamer w promieniu zaledwie 12 metrów – filmowanie w Loch Ness jest szczególnie utrudnione ze względu na silne zmętnienie wody, z chmurami szlamu zalegającymi nad dnem.
Po raz pierwszy, dzięki kamerze telewizyjnej funkcjonującej cała dobę i stale nadzorowanej przez jednego z członków ekspedycji, siedzącego w nadbrzeżnej willi, życie w głębi jeziora jest przedmiotem stałej obserwacji. W momencie dostrzeżenia jakiegoś ruchu na ekranie telewizyjnym obserwator ma włączyć dwie zanurzone w wodzie kamery – jedną z filmem czarno-białym, drugą z kolorowym co pozwoliłoby utrwalić obrazy stereoskopowe. Członkowie ekipy liczą na to, że Nessie być może sama podpłynie do podwodnego sprzętu zwabiona światełkami i szumem silników elektrycznych. W czasie testowania kamer w potężnym akwarium w Bostonie zauważono bowiem, że rekiny, morskie żółwie i małe rybki wykazywały wprost niezwykłe zainteresowanie zanurzoną w wodzie aparaturą.
Badaniami Akustycznymi za pomocą echosond kieruje Martin Kleiner, specjalista od poszukiwań podwodnych. Badania metodą podczerwieni powierzono dr Georgowi Newtonowi z Instytutu Technologii w Massachussets, który z obserwatorium zainstalowanego na wieży w ruinach średniowiecznego zamku Urquhart śledzi powierzchnię jeziora przy pomocy czułej aparatury, zdolnej wykazać 1-stopniową różnicę temperatury wody.
Mimo tak doskonałego wyposażenia technicznego i szeroko zakrojonego programu badań wyniki ekspozycji są dość skromne. Najbardziej owocne były dni 30 czerwca i 1 lipca. Zapis echosondy zasygnalizował wówczas obecność 3-metrowego, aktywnie poruszającego się obiektu w odległości 180 metrów od aparatu. Ale „mała Nessie” reaguje inaczej, niż ryby w akwarium. Obiekt posuwał się w stronę aparatu, następnie zwolnił, zatrzymał się a po minucie oddalił się ostrożni. Następnego dnia odebrano podobne sygnały z odległości około 100 metrów, przedmiotu o kształcie przypominającym szczeki domniemanego potwora. Ekipa nie dysponowała jednak sprzętem potrzebnym do wydobycia obiektu z takiej głębokości.
Kolejny rok nie przynosi żadnych rewelacji. Efekty są zbliżone do ubiegłorocznych. Badacze uzyskują szereg zapisów dźwiękowych, których źródłem są jakieś duże, będące w ruchu obiekty – to wszystko. Lato 1978 roku jest też właściwie fiaskiem.
Ale Rines nie daje jeszcze za wygraną. Na rok 1979, obok rutynowego sprzętu, przygotowuje Nessie nową niespodziankę – „broń biologiczną” w postaci dwu tresowanych, obwieszonych elektroniką delfinów. Zwierzęta są intensywnie szkolone w oceanarium – teatrze morskim w Islamonada na Florydzie. Te inteligentne, niezwykle ciekawskie ssaki mają dotrzeć do znajdujących się w jeziorze grot podwodnych, których nie zdołano dotąd spenetrować. Przypuszcza się, że właśnie tam ma swe kryjówki Nessie, a raczej cała ich rodzina. Parę delfinów wyposażono w ultraczułe sondy akustyczne i kamery reagujące z odległości 4,2 metrów od ruchomego obiektu podwodnego. Ze względu na słodkowodne warunki Loch Ness, delfiny mogą pracować nie dłużej niż 1-2 godziny dziennie, pozostały czas mają spędzać w specjalnych basenach.
Pomysł użycia delfinów do tropienia Nessie jest właściwie jedynym godnym efektem 1979 roku. Jest to pożegnalny pomysł Rinesa.
W roku następnym i w latach osiemdziesiątych goszczą nad Loch Ness różne ekipy – bez rezultatów zasługujących na odnotowanie. Wciąż jeszcze napływają doniesienia od świadków spotkań z Nessie. Skalają je przede wszystkim Anglicy, Włosi, Kanadyjczycy, Amerykanie, Francuzi, Japończycy a także Filipińczycy, Egipcjanie, Sudańczycy i Tajowie. W sumie jednak zainteresowanie mieszkańcem Loch Ness wyraźnie słabnie. Po okresie euforii wyraźnie następuje okres zniechęcenia zagadką. W sezonie bez specjalnego kłopotu można wynająć wolny pokój nad jeziorem. Sprawa Nessie znajduje się w impasie.
Tymczasem w Londynie od kilkunastu już lat tamtejszy sprzedawca gazet, Adrian Sine, cały swój wolny czas poświęca na gromadzenie informacji dotyczących szkockich potworów i próbom wyjaśnienia odwiecznej zagadki. Jest bardzo krytyczny wobec poprzedników. Większość relacji uważa za niepoważne, a słynne zdjęcie wykonane przez dr Wilsona w 1934 roku – za falsyfikat. Jego pasja zbiega się w czasie z zaniepokojeniem właścicieli malejącymi obrotami hoteli, i biur podróży w Szkocji. SA gotowi wyasygnować na nową wyprawę ponad milion funtów. Przez dwa lata Sine przygotowuje ekspedycję. W USA kupuje najnowocześniejszy sprzęt do wykrywania podwodnych obiektów, między innymi echosondy sterowane komputerami. Kupuje i wyposaża miniaturową, zdalnie sterowaną łódź podwodną z echosondą, kamerami filmowymi i silnymi reflektorami. Nabywa też 24 szybkie stateczki i instaluje na nich echosondy sprzężone z komputerami.
9 października 1987 roku członkowie ekspedycji – ochrzczonej kryptonimem „Deepscan” – rozpoczynają badania i pracują przez trzy dobry bez wytchnienia. W drugim dniu akcji jedna z echosond odebrała z głębokości 60-80 metrów wyraźny sygnał. Chester Fabian, emerytowany ratownik morski z Plymouth, uczestnik wyprawy, tak to opisuje: „Sygnał był bardzo wyraźny, więc na pewno pochodził od czegoś dużego i żywego. Żywego dlatego, że to coś przesuwało się, a potem zaczęło schodzić w dół. Sygnał był co raz słabszy, wreszcie zanikł. Miniaturowa łódź podwodna była wtedy bardzo daleko od tego miejsca i zanim przypłynęła, to coś ukryło się”. Kilkanaście godzin później powtórzono sonarowanie w tym samym miejscu, ale uchwycony wcześniej sygnał nie pojawił się. Świadczyłoby to o tym, że natrafiono jednak na coś, co się porusza. Adrian Sine twierdzi jednak zniechęcony, że to nie był potwór, ale nie wyjaśnia, na czym opiera swój sceptycyzm. Następnego lata 24 stateczki z jaskrawym napisem „Deepscan” na burtach wożą po jeziorze turystów.
Rok 2005 nie wnosi niczego nowego do wyjaśnienia zagadki Loch Ness. Ale sprawa Nessie z pewnością na tym się nie kończy.
_______________
|Miłego czytania|
----------------- |
|